– Oni mają bzika na punkcie przywództwa. Uznali, że jest to dobry sposób na radzenie sobie ze społecznym wykluczeniem. Duże trzypiętrowe centrum handlowe. Nawet tam w windzie i toalecie wiszą hasła: „Wszystko możesz!” i „Praca zespołowa jest najważniejsza”.
Pojechali Polacy do Stanów Zjednoczonych. Był środek nocy, gdy niektórzy z nich otworzyli drzwi swoich domów w małych miasteczkach i wychodzili w ciszy, ciągnąc za sobą walizkę. Grażyna, wychodząc, przypomniała sobie, jak kiedyś Józef oświadczył jej się w liście z Ameryki. Dziś mają siedmioro dzieci, a ona kieruje wiejską szkołą. Dagmara mogła w tym samym czasie poprawiać welon zakonny i pomyśleć: „Wrócę z twórczym bałaganem w głowie”. Marek sam przed sobą przyznał, że w sumie lepiej w Stanach być, niż nie być, kiedy ostatni raz przed wyjazdem rzucał okiem na Byczynę, gdzie jest dyrektorem zespołu szkół.
Ci z większych miast spali dłużej, bo bliżej mieli do lotniska. Ale i oni myśleli intensywnie o tym, co chcą przywieźć z Ameryki (a większość z nich myślała o prądzie. Agnieszka zrobiła sobie nawet zdjęcie z kartką, na której była obietnica: „Z USA wrócę z nową energią”. A Agata, opuszczając Katowice, zapewniała, że przywiezie „odrzutową energię”. W sumie dziwne, że dostali wizy).
Sygnalizacja świetlna na safari
O tym, co będą robić na amerykańskiej ziemi, dowiedzieli się dopiero po wylądowaniu 4 grudnia w Waszyngtonie. Pomimo zmęczenia pobiegli jednak zobaczyć najpierw Biały Dom, ale zmartwili się, stwierdzając, że – podobnie jak piramidy, Stonehenge i wodospad Niagara – w filmach robi większe wrażenie niż w rzeczywistości. Marek Mendel, dyrektor szkoły w Byczynie, zdziwił się, że w Stanach można przechodzić na czerwonym świetle, jeśli nic nie jedzie.
Dziesiątka absolwentów Programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, wyruszyła na wielkie safari. Na podpatrywanie Amerykanów.
I ty możesz zostać Obamą
Przyszli podpatrzeć działalność Departamentu do spraw Zatrudnienia. Dowiedzieli się tam o dużych (jak wszystko w Ameryce) projektach poświęconych temu, żeby młodzież zagrożoną wykluczeniem uczyć przywództwa. Za udział w takich projektach dzieci dostają pieniądze. Dostaną je za udział w warsztatach o rozwoju osobowości albo pracując na stacji benzynowej. Trzeba coś zrobić, by wybrali pierwsze. Pragmatyczne rozwiązanie, które działa. - Szok. W Polsce nikt nie mówi o tym, że aktywności trzeba uczyć. U nas młodzież ma być aktywna i już – dziwią się Polacy. Joanna Pietrasik z Fundacji „Civis Polonus” powie potem: - Oni mają bzika na punkcie przywództwa. Amerykanie uznali, że jest to dobry sposób na radzenie sobie ze społecznym wykluczeniem. Na obrzeżach Chicago otworzyli publiczną szkołę tylko dla dziewcząt, gdy zauważyli, że brakuje liderek z mniejszościowych społeczności. Małe dziewczynki 3 razy w tygodniu mają tam lekcje przywództwa. Te z gimnazjum – 5 razy. Każda lekcja trawa 70 minut. A z tyłu głowy ciągłe pytanie: czy w Polsce to jest możliwe?
Grażyna Kapaon, dyrektorka wiejskiej szkoły ze Strachówki stwierdzi: „Miałam poczucie, że jestem w kraju, gdzie jeśli tylko człowiek ma marzenie, to całe państwo, instytucje i organizacje zrobią wszystko, by mógł je spełnić”. Jest tyle doświadczeń, którymi chciałaby się od razu podzielić. Więc pisze blog dla swoich uczniów. Kiedy wraca z klubu reggae, ci mogą wysłuchać nagrań czarnych artystów. Uczestniczą razem we mszy świętej, podczas której ksiądz zagaduje wiernych, a potem wirtualnie zwiedzają muzeum baseballu. Wszystko po to, żeby dzieci ze Strachówki wiedziały, że to, co znają z filmów, istnieje naprawdę.
Wypracowanie o marihuanie
W Chicago Polacy spotykają się z detektyw, która prowadzi program „Młodzieżowi ławnicy”. Ławnikami jest młodzież w wieku 13-17 lat. Jeśli ich rówieśnik złamie koledze nos, albo policja znajdzie u niego niedużą ilość marihuany, staje przed nimi podczas rozprawy, a nad porządkiem rozprawy czuwa szeryf – też nastolatek. Oskarżony obiecuje, że (w przypadku tego nosa) pójdzie na 3 miesięczną terapię i napisze esej o tym, jak sobie radzić z agresją. Po trzech miesiącach czyta go. Jeśli jest tylko laniem wody i ławnicy nie uwierzą w chęć poprawy, sprawa trafia do prawdziwego dorosłego sądu (w prawdziwym sądzie szeryf jest starszy, a ławnicy raczej nie zlecają wypracowań).
Polacy się dziwią, ale podoba im się to, co słyszą. Choć stale zadają sobie pytanie: czy w Polsce by to zadziałało?
Odwiedzają też organizacje pozarządowe. Na drzwiach jednej z nich wisi kartka z napisem: „Twoja iskra może stać się płomieniem i zmienić wszystko”. W szkole są kolejne: „Twój umysł to twoja najlepsza inwestycja” i „Nic się nie zmieni, dopóki ból stania w miejscu nie będzie większy niż ból rozwoju”. - Byliśmy w trzypiętrowym centrum handlowym. A nawet tam w windzie i w drodze do toalety widziałam hasła: „Wszystko możesz!” i „Praca zespołowa jest najważniejsza” - dziwi się Joanna Pietrasik.
Amerykanie też się dziwią: - Naprawdę trudno jest u was znaleźć pracodawcę, który przyjmie na staż bezrobotną młodzież, pomimo tego, że Unia Europejska za to płaci?
Do Ameryki nie leci się z ulicy
Po kilku dniach Agata Otrębska ląduje w Polsce z planem stworzenia szkoły demokratycznej w Katowicach na wzór takich, które widziała w Stanach. Kamil Wrzos w głowie układa program wolontariatu dla licealistów w Rzeszowie. A Grażyna Kapaon do Strachówki wraca z silnym postanowieniem, że w swojej szkole wprowadzi „Lekcje sukcesu” na wzór takich, co widziała za oceanem. Wypełnia swoją torebkę drobnymi prezentami i idzie do swojej szkoły, by opowiadać o tym, co widziała. - Czułam, że muszę przekazać to, czego się dowiedziałam. Przecież to sukces, że ja, osoba z małej wsi, dostałam się do dziesiątki, która leciała do Stanów. Do Stanów się nie leci z ulicy.
Ośmiotysięcznik
Kawiarnia w Warszawie. Przy stole siedzi kilkanaście osób, pije kawę i mówi (równocześnie, bo każdy ma charyzmę).
Dziesiątka spośród prawie pięciuset absolwentów Programu Liderzy PAFW, którzy w Opolu, Murowanej Goślinie, Stoczku Łukowskim, Słupsku, Rakowie, Piątku, Katowicach (i tak dalej) są dyrektorami szkół, samorządowcami, przedsiębiorcami, prezeskami stowarzyszeń, szefami fundacji, dyrektorkami bibliotek (i tak dalej). W różnych latach brali udział w programie. A teraz tworzą sieć. To jest trochę jak grupa wsparcia – śmieje się niejeden absolwent. Marek: - My działamy od ręki. Wystarczy, że ktoś zadzwoni i powie, że jest liderem takiej a takiej edycji programu i to już są wystarczające referencje. Tak samo jak ja napiszę na fejsie: „Szukam kogoś do prowadzenia warsztatów” i któryś z liderów mi kogoś poleci, to wiem, że nie muszę tego trenera już sprawdzać.
Grażyna: – Jak szukam noclegu w innym krańcu Polski, to piszę w (zamkniętej) grupie na Facebooku, czy ktoś ma wolną kanapę. I wiem, że nikt mi nie odmówi. W swoich społecznościach często czujemy się samotni, ale wiem, że lider lidera rozumie.
Tym razem spotkali się w Warszawie, by podsumować i powspominać wizytę studyjną w Stanach Zjednoczonych oraz zobaczyć się z tymi, co byli na nich wcześniej. Marek Mendel: – Kiedyś zapytano himalaistę Krzysztofa Wielickiego: „I co z tego, że ma pan zdobytych kilka ośmiotysięczników?” On na to: „Lepiej je mieć, niż nie mieć”. Tak samo jest z wizytą w Stanach. Lepiej tam być, niż nie być.
Jacek Zalewski ze Stowarzyszenia Dobra Wola OPP był w Ameryce w 2010 roku: – Ja jako ojciec niepełnosprawnego dziecka, przeżyłem szok. Poprosiłem, żeby Amerykanie pokazali mi szkoły specjalne. A oni na to: „Nie ma”. Ja: „Jak to nie ma, nie macie takich dzieciaków jak mój Kuba?!” „No, mamy”. „To gdzie chodzą?” „Do normalnych szkół. Mamy po prostu oddzielne klasy”. Ja teraz taką szkołę tworzę w Lesznowoli. Ale z drugiej strony zapytałem: „A jak pracujecie z ojcami niepełnosprawnych dzieci?” Oni: „Nas to w ogóle nie interesuje”. Ja: „Jak was to może nie interesować!?” Wyrastamy z różnych tradycji i różne rzeczy są dla nas ważne. Innymi słowy, Ameryki nie wolno naśladować, nią się trzeba inspirować.
Liderzy PAFW to program Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowany przez Szkołę Liderów.
Co roku 10 absolwentów Programu bierze udział w 10-dniowej wizycie studyjnej w Stanach Zjednoczonych – IVLP (Voluntary Visitors Program) na zaproszenie Departamentu Stanu USA i we współpracy z Ambasadą USA w Polsce. W 2013 roku tematem wizyty były „Innowacje w pracy z młodzieżą”.
Źródło: Szkoła Liderów