Cry me a river, czyli “wypłacz mi tako rzekę”, śpiewa sarkastycznie niewiernej kochance Justin Timberlake w swoim wielkim przeboju. Autorzy aktualizacji Planów Zarządzania Ryzykiem Powodziowym (aPZRP) w pewnym sensie są jak Justin Timberlake. Choć prawdopodobnie nie tak przystojni.
Do podobieństw z Justinem przejdziemy za chwilę. Najpierw przyjrzyjmy się wspomnianym planom. Otóż aktualizacje planów zarządzania ryzykiem powodziowym dla dorzeczy Odry i Wisły są tak niskiej jakości, że w zasadzie nadają się do kosza. I trochę trudno się temu dziwić – zostały napisane w zaledwie kilka miesięcy. Pozostaje zagadką, dlaczego Wody Polskie, które miały na to sześć lat, postanowiły zachować się, jak wyluzowany student, który pracę semestralną pisze na kolanie, nad ranem, tuż przed terminem oddania.
Ile nas to może kosztować?
Objętość niniejszego tekstu nie pozwala na przytoczenie wszystkich błędów i sprzeczności, od których aż roi się w aPZRP. Bałagan oraz niespójność danych czynią merytoryczną ocenę dokumentów niemal niemożliwą. Co najważniejsze, nie wiadomo, ile dokładnie może nas kosztować wdrożenie planów. Tylko dla Wisły i Odry różnice w podawanych w dokumentacji kwotach sięgają łącznie 14 mld złotych! Za 65 milionów (bo tyle kosztowało podatników przygotowanie aPZRP) można się było spodziewać nieco lepszej jakości.
Wypłaczcie nam tako rzekę
Nie mniejszy niż w finansach chaos panuje również na liście działań. Co gorsza, nie prowadzą one do ograniczenia ryzyka powodziowego w najbliższej dekadzie. Niewiele jest gotowych do wdrożenia projektów, są za to koncepcje. W aPZRP królują inwestycje hydrotechniczne: zbiorniki, umocnienia brzegów i kształtowanie koryt, a nawet stopnie wodne i regulacje rzek.
Nie jesteśmy tym zaskoczeni. Polscy decydenci w kwestii rzek niemal zawsze widzą jedno rozwiązanie – więcej betonu! A my, organizacje pozarządowe, możemy niczym ta niewierna dziewczyna Timberlake’a, apelować, słać listy, prosić o wysłuchanie, podczas gdy niewzruszone Wody Polskie odpowiadają – “wypłaczcie nam tako rzekę”. Cóż, Justin przynajmniej miał dobry powód.
Zaklinanie rzeczywistości betonem
Z aPZRP dowiadujemy się, że stopnie Lubiąż i Ścinawa na Odrze, a także 5 stopni na dolnej Wiśle to działania przeciwpowodziowe! To klasyczny przykład zaklinania rzeczywistości betonem. Jazom i stopniom wodnym wciąż przypisuje się funkcję zwiększania retencji korytowej. Tymczasem łatwo można policzyć o ile zmniejszy się zdolność retencyjna koryta lub całej doliny, jeśli na stałe wypełnimy ją wodą spiętrzoną jazem lub stopniem. Autorzy planów niemal zupełnie nie odnoszą się też do skutków zmian klimatu. Coraz częstsze powodzie spowodowane deszczami nawalnymi, których doświadczamy już dziś, w aPZRP w magiczny sposób nie występują.
Na co wydamy fundusze unijne?
Nie lepiej jest, gdy zajrzymy do dokumentów, na podstawie których wydawane w Polsce będą unijne pieniądze. W FEnIKSie (Fundusze Europejskie na Infrastrukturę Klimat Środowisko) znajdziemy retencję dla samej retencji oraz plany doinwestowania infrastruktury żeglugowej, które nic nie dadzą, bo nie są osadzone w realiach hydrologicznych Polski. Wisła i Odra niosą kilkukrotnie mniej wody niż stawiane nam za wzór Ren i Dunaj. Potencjał ekonomiczny głośnych planów odrzańskiej drogi wodnej jest żaden, a międzynarodowe dorzecze Odry potrzebuje ochrony – jak sama nazwa mówi – wspólnej, ponadnarodowej.
W Krajowym Planie Odbudowy betonem zbiorników straszą specustawa przeciwsuszowa oraz komponent o realizacji wielofunkcyjnych inwestycji hydrotechnicznych. Programów renaturyzacji i rewitalizacji dolin rzecznych próżno też szukać w Umowie Partnerstwa. Niestety mamy w Polsce długą oraz niechlubną tradycję pogarszania stanu wód powierzchniowych za unijne i krajowe miliardy. Rzekom niewątpliwie pomógłby Krajowy Program Renaturyzacji Rzek. Polska taki program ma. Ale jego wdrożenie wciąż przesuwane jest na święte nigdy.
Tutaj Odra odzyskała przestrzeń
Wobec tych wszystkich kiepskich informacji, miejsce które wybraliśmy na celebrację Święta Rzek nie jest przypadkowe. Właśnie tutaj, w Chobieni i Lubiążu, Odra odzyskała przestrzeń, aby podczas wezbrań móc bezpiecznie wylewać, nie zatapiając przy tym okolicznych wiosek i miasteczek.
W gminie Wołów, na odcinku siedmiu kilometrów, odsunięto od rzeki wał przeciwpowodziowy. Odra odzyskała ponad 600 hektarów terenów zalewowych. Zmniejszyło się ryzyko przerwania zabezpieczeń. To piękny i optymistyczny przykład uwolnienia rzeki, z pożytkiem dla mieszkańców i nadrzecznej przyrody.
Nad Odrą, Wisłą i innymi polskimi rzekami wciąż czekają na rozsunięcie dziesiątki kilometrów ciasnych gorsetów obwałowań, które niczego cennego nie chronią. Te tysiące hektarów terenów zalewowych, odebranych rzekom, mogłyby pomieścić setki milionów metrów sześciennych wody, ograniczając ryzyko zalania Warszawy, Krakowa, czy Poznania.
Niefortunne aktualizacje PZRP i IIaPGW wciąż można zmienić. Będziemy domagać się od władz “oddania” polskim rzekom niezabudowanych dotąd obszarów zalewowych. Niech dzięki likwidacji wałów, rzeki wzbierają, wylewają i zalewają nie domy, a łęgi, nadrzeczne szuwary i łąki. I nie damy się tutaj tak łatwo zbyć, jak dziewczyna Timberlake’a.
Rafał Rykowski - wieloletni dziennikarz, specjalista od komunikacji w Polskiej Zielonej Sieci i Koalicji Ratujmy Rzeki. Pochodzi z Zielonej Puszczy Kurpiowskiej. Miłość do przyrody płynie w jego krwi.
Źródło: Koalicja Ratujmy Rzeki
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.