STANOWSKI: To, że udało się zebrać kilkadziesiąt tysięcy na zorganizowanie tegorocznych, obywatelskich obchodów Akcji „Wisła” – bez wsparcia ze strony państwa – świadczy o tym, że ludzie rozumieją, że była to wielka niesprawiedliwość.
Akcja „Wisła” była akcją państwa polskiego. Oczywiście – podporządkowanego systemowi sowieckiemu, ale jednak akcją państwa. W związku z tym powinniśmy o niej pamiętać – nie możemy wyłącznie zrzucać winy na system sowiecki.
Ukraińcy mieli zniknąć z pamięci
Mowa wszak o deportowaniu i przymusowym przesiedleniu stu kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Oraz o próbach zrobienia wszystkiego, aby zostali oni zapomniani. Temu służyła cała propaganda, która głosiła, że w Polsce nie ma mniejszości narodowych. Ukraińcy mieli zniknąć nie tylko z określonego terytorium, ale również z ludzkiej świadomości.
Symbolicznym elementem tej propagandy była zmiana nazw miejscowości w Bieszczadach. Jeżdżąc w te góry jako harcerze, w pewnym roku zobaczyliśmy, że na mapach są one inne niż przed rokiem. I już wtedy, nie mając jeszcze nic wspólnego ze sprawami ukraińskimi, czułem, że dzieje się przez to wielka niesprawiedliwość. Do dziś pamiętam, jak przepisywaliśmy na nowe mapy stare nazwy.
Akcja „Wisła” była niesprawiedliwością. Ludzie to rozumieją
Mamy świadomość, że Akcja „Wisła” była niesprawiedliwością wymierzoną przeciwko cywilnym obywatelom niezależnie od naszego stosunku i przeżywania przez polskie społeczeństwo tragedii wołyńskiej. Jako taka powinna być zapamiętana. Jako działanie, w wyniku którego polskie państwo przymusowo przemieściło własnych obywateli.
To, że udało się zebrać kilkadziesiąt tysięcy na zorganizowanie tegorocznych, obywatelskich obchodów – bez wsparcia ze strony państwa – świadczy o tym, że ludzie to rozumieją. Cieszy, że obywatele zdecydowali się sami opodatkować, żeby zapłacić za coś, za co powinien zapłacić budżet państwa. Bo sprawy mniejszości narodowych są szczególnie ważne i delikatne. I właśnie dlatego są tak istotne dla stosunków między nami wszystkimi.
Ktoś próbuje doprowadzić do otwartego konfliktu
Niestety, nie wszyscy to dostrzegają. To, co wydarzyło się parę dni temu w Hruszowicach, gdzie doszło do zniszczenia pomnika w przeddzień obchodów rocznicy Akcji „Wisła”, jest niebezpieczną prowokacją nastawioną na wzmożenie konfliktu polsko-ukraińskiego. Tym bardziej niebezpieczną, że tym razem uczynili to nie nieznani sprawcy, ale to organizacje narodowe w porozumieniu z władzami lokalnymi zniszczyły ten pomnik. Boję się, że może to doprowadzić do eskalacji napięcia.
Dlatego działalność obywatelska, choć nie powinna zastępować państwowej dbałości o pamięć, jest tak potrzebna. Nic nie zwalnia obywateli z zaangażowania w takie sprawy, bo to nasze państwo. Jednocześnie mamy świadomość, że są dziedziny, w których obywatele mają ograniczony wpływ. A obserwujemy sytuację, w której ktoś próbuje doprowadzić do otwartego konfliktu między Polakami a Ukraińcami, do konfliktu, w którym zranione mogą być nie tylko uczucia, ale również fizycznie ludzie.
To zupełnie nie są żarty.
Krzysztof Stanowski – współzałożyciel struktur podziemnej Solidarności i władz regionalnych w Regionie Środkowo-Wschodnim. Współpracownik podziemnych wydawnictw oraz prasy regionalnej i ogólnopolskiej. Więzień sumienia. Współtwórca niezależnego harcerstwa w Polsce. Od początku lat 90. członek władz szeregu krajowych organizacji pozarządowych. Były wieloletni prezes Fundacji Edukacja dla Demokracji i członek Komitetu Wykonawczego Grupy Zagranica. W latach 2007-2012 Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, a następnie Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Współautor ustawy o współpracy rozwojowej, sygnatariusz porozumienia międzysektorowego o edukacji globalnej. W latach 2012-2017 Prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Działalność obywatelska, choć nie powinna zastępować państwowej dbałości o pamięć, jest bardzo potrzebna.