Polski rząd uprawia kreatywną księgowość – doliczając do kwot wydawanych na pomoc rozwojową różne wydatki, które niewiele mają wspólnego z pomocą krajom najuboższym. O absurdach polskiej pomocy rozwojowej w Gazecie Wyborczej pisze Adam Leszczyński.
Trzy czwarte polskiej pomocy rozwojowej to składki do różnych instytucji międzynarodowych, głównie do budżetu „pomocowego” Unii Europejskiej. Do pomocy zaliczamy także obowiązkowe wpłaty na rzecz innych organizacji i funduszy międzynarodowych, takich jak agendy ONZ, Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Na pomoc bezpośrednią w 2010 r. wydaliśmy w sumie 96 mln dol. Z tego prawie połowa trafiła do Chin (których nie ma liście krajów, którym Polska ma pomagać w pierwszej kolejności, tzw. krajów priorytetowych)., ponieważ doliczyliśmy sobie do pomocy rozwojowej kredyt, który Chiny dostały od polskiego rządu. Kreatywną księgowość w pomocy rozwojowej uprawia co prawda także wiele innych krajów, ale nie jest to żadnym usprawiedliwieniem.
Polska nie przestrzega także własnych zobowiązań. W maju 2005 roku zadeklarowaliśmy, że zwiększymy pomoc dla krajów najbiedniejszych do poziomu 0,17% PKB w 2010 r. oraz do 0,33% PKB do 2015 r. Aby wypełnić te zobowiązania musielibyśmy zwiększyć swoją pomoc w 2010 r. dwukrotnie.
Lista krajów priorytetowych została ustanowiona m.in. po to, aby było wiadomo, w którym regionie świata nasz rząd chce szczególnie intensywnie pomagać. Problem polega na tym, że lista ta zmienia się co roku (co wyklucza prowadzenie działań długoterminowych), a do tego i tak nie jest przestrzegana. W 2010 roku do krajów priorytetowych trafiło mniej niż 44% pomocy.
Według badań opinii publicznej Polacy zgadzają się, że należy pomagać krajom biednym, głównie tym z Afryki. MSZ o tym wie – z okładek folderów reklamujących naszą pomoc krajom najuboższym uśmiechają się do nas afrykańskich dzieci. Tymczasem w 2012 roku polski MSZ przeznaczył 5,2 mln złotych na konkurs dla organizacji pozarządowych działających w Afryce. Więcej wydajemy na pomoc Białorusi, Ukrainie i Gruzji.
W zeszłym roku – po wielu latach zabiegów – została uchwalona ustawa o pomocy rozwojowej, która m.in. daje możliwość finansowania projektów wieloletnich. Ale jeszcze nie ma mechanizmów i ich finansowania.
„Mają być wypróbowane wobec Białorusi, Ukrainy i Mołdowy, a nie w najbiedniejszych krajach, gdzie polskie pieniądze byłyby bardziej potrzebne” – mówi cytowana przez Leszczyńskiego Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, która m.in. wierci studnie w Sudanie Południowym. I kontynuuje: „– My np. dostajemy pieniądze w maju, kiedy już w Sudanie nie można pracować, bo zaczyna się pora deszczowa i kraj robi się nieprzejezdny. Wiercenie można zacząć w listopadzie, a MSZ wymaga, żeby pieniądze wydać do grudnia”.
Pobierz
-
201202031352500731
740829_201202031352500731 ・38.72 kB