Ustawa regulująca kwestie związane ze zbiórkami publicznymi jest uregulowaniem, które choć przechodziło nowelizację, to zostało przyjęte w 1933 roku. Czas na zmiany? - pyta Czytelnik portalu.
Według specjalistów i historyków przesłanka, jaką kierował się ustawodawca w zakresie uregulowania zbiórek publicznych odnosiła się głównie do kwestii eliminacji żebractwa, jak i kwestii politycznych. Wskazać należy, że od 1933 roku wiele się w Polsce zmieniło. Zmiany te były zarówno ustrojowe, wojenne, polityczne czy wreszcie geograficzne, a ustawa, choć z kilkoma nowelami, trwa nadal. Wspomnieć należy przede wszystkim o aspekcie cywilizacyjnym i postępie jaki w tym zakresie dokonał się zarówno przez ostatnie 90 lat, a w szczególności przez ostatnią dekadę cyfryzacji.
Obecnie trwa dyskusja wśród przedstawicieli organizacji pozarządowych, co zaliczyć do tzw. twardej zbiórki publicznej, na którą zgodę musi wyrazić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a jakie działania powinny być w tym zakresie wyłączone spod kurateli państwa. Pomimo dyskusji, jakie toczą się w tym zakresie należy zwrócić szczególną uwagę na aspekt społeczny i kategorię CZŁOWIEKA w tym obszarze.
Nieżyciowe przepisy sprawiają, że choć pragniemy pomagać, to musimy czynić wiele starań, aby pomoc ta była legalna i aby nie mieć kłopotów. Czy takie utrudnienia powinny funkcjonować w XXI wieku, kiedy aspekt pomocy społecznej, zbiórek publicznych i filantropii powinien być promowany ze wszech miar?
Jeśli bowiem państwo nie nadąża za zmianami i za III sektorem, to niezwłocznie należy podjąć działania, które mogą ułatwić, a nie rzucać kłody pod nogi społecznikom, bez których pomocy wiele osób i grup społecznych byłoby wykluczone.
Jeśli zatem walczymy z wykluczeniem, to wykluczmy najpierw przepisy sankcjonujące niechęć do pomagania, a pozytywne efekty przyjdą same.
Być może warto zastanowić się nad takimi zmianami w zakresie zbiórek publicznych jak w obszarze organizowania manifestacji. Organizatorzy manifestacji również działają w obszarze otwartym, również ich przekaz skierowany jest do ogółu obywateli i również pozyskują wartość – w tym wypadku zwolenników. Zauważyć należy, że organizatorzy takich wydarzeń muszą jedynie zamiar taki zgłosić do władz samorządowych. Jaki rwetes i zarzut o dyskryminację byłby gdyby organizatorzy masowych manifestacji musieliby występować o zgody do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych! I jakiś rwetes byłby gdyby zgody takiej nie otrzymali.
Pomagajmy zatem z głową! Pomóżmy sami sobie zmieniając przepisy zupełnie nieżyciowe i być może urągające podstawom demokracji.
Źródło: Grzegorz Pietruczuk