Równo 15 lat temu Sejm przyjął ustawę o dostępie do informacji publicznej. Co się przez te lata wokół niej wydarzyło? Czy ma swoich opiekunów, fanów i przeciwników? Czy były jakieś punkty zwrotne w jej rozwoju? Sieć Obywatelska Watchdog Polska przedstawia subiektywny wybór faktów.
Kilka słów historii
Ustawę przygotowała sejmowa Komisja Nadzwyczajna do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących prawa obywateli do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne, a także dotyczących jawności procedur decyzyjnych i grup interesów (NDI). W jej skład wchodziło prawie 30 posłanek i posłów, ale nie wszyscy byli aktywni. Przewodniczącym Komisji był Henryk Wujec. Ciało to obradowało przez prawie rok – od końca września 2000 do początku września 2001 roku, a jego obrady utrwalone są w formie stenogramów.
Co wprowadziła ustawa
Podstawową kwestią, którą regulowała ustawa, była procedura dostępu do informacji publicznej. Prawo do informacji zapisane było już od 1997 roku w Konstytucji, w Art. 61. Jednak trudno było je egzekwować, skoro nikt nie wiedział, jak to robić. To w ustawie pojawił się termin udostępnienia informacji – niezwłocznie, do 14 dni; to z ustawy między innymi wiadomo, że wniosek może mieć formę ustną lub pisemną; że nie można pytać, dlaczego ktoś pyta o informację i że powstaje obowiązek stworzenia Biuletynów Informacji Publicznej. Ten ostatni był zresztą rewolucyjnym rozwiązaniem na owe czasy i obawiano się, że Polska nie będzie dostatecznie zinformatyzowana, żeby małe urzędy podołały temu wyzwaniu.
Kto interesował się ustawą
Przez pierwsze kilka lat ustawa nie wprowadziła rewolucji w poczuciu obywateli, że stanowią jakąkolwiek siłę w stosunku do władzy. Z ustawy korzystały pojedyncze osoby, a urzędy w zasadzie jej nie znały i słabo wdrażały, miejscem „rozwoju” ustawy były sądy, w których kształtowało się pierwsze orzecznictwo dotyczące interpretacji, czym właściwie jest informacja publiczna i jak można o nią wnioskować. Ustawie ewidentnie brakowało strażnika, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które zajmowało się Biuletynem Informacji Publicznej, nie podejmowało innych działań. Nie było żadnej promocji ustawy czy zaplanowanej edukacji.
Dopiero około 2006 roku (czyli po czterech latach) pojawiły się jakiekolwiek inicjatywy organizacji społecznych wokół ustawy. Pierwszy projekt zaczęło realizować Transparency International Polska we współpracy z mecenasem Janem A. Stefanowiczem, współautorem ustawy. Powstał wtedy drukowany podręcznik procedur i pierwsze badanie dotyczące tego, jak urzędy reagują na wnioski.
Niemal jednocześnie powstała inicjatywa Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej realizowana przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska. Była to odpowiedź na potrzeby lokalnych aktywistów, którzy próbowali korzystać z ustawy, ale urzędy im to utrudniały. Pytania, co robić w takiej sytuacji, stały się tak liczne, że organizacja postanowiła utworzyć punkt wsparcia i zatrudnić prawników.
Pierwsze działania polegały na pomocy prawnej i informowaniu. W kolejnym roku porwaliśmy się na osobiste promowanie tego prawa w całej Polsce, szkoląc obywateli. W następnym rozpoczęliśmy regularny monitoring ustawy, sprawdzaliśmy, jak szybko urzędy odpowiadają na wnioski, w jakiej formie wnioski przyjmują, jaką informację są skłonne udostępniać. W 2010 poprosiliśmy o pomoc w docieraniu do mediów z wiedzą o dostępie do informacji firmę PR – Klinikę Dialogu. Od 2011 roku rozpoczęliśmy zaś nasz najważniejszy program dotyczący wypracowywania przyjaznego prawu do informacji orzecznictwa sądowego i poszerzania faktycznego rozumienia, czym ta informacja jest. W ostatnich dwóch latach przeszliśmy natomiast do krytycznej oceny wypracowanego orzecznictwa i budowania sieci sojuszników.
Czego nie było, a jest?
Przez piętnaście lat udało się ożywić ustawę do tego stopnia, że po stronie urzędów pojawił się ruch antyjawnościowy. Będziemy o tym mówić w kolejnych tekstach, m. in. o rzekomym „nadużywaniu” prawa do informacji.
Organizacje i inicjatywy obywatelskie działające na rzecz dostępu do informacji można liczyć w setkach. Mamy m. in. ogólnopolskie organizacje zahaczające o tę tematykę, takie jak serwis MamPrawoWiedziec.pl zajmujący się informacją o posłach, Fundację ePaństwo promującą otwarte dane, lokalne organizacje, takie jak Fundacja Stańczyka (Kraków), Fundacja Wolności (Lublin) czy Stowarzyszenie Bona Fides (Katowice) i Łódzka Koalicja na Rzecz Jawności; inicjatywę Publiczny Rejestr Umów. Wszystkich nie sposób wymienić, ale tworzą silna wspólnotę.
Mamy też sojusznika w postaci Rzecznika Praw Obywatelskich, który dla dostępu do informacji publicznej wydzielił na swojej stronie specjalną sekcję. A w ostatnim roku mamy nawet polityków wnioskujących nawzajem do siebie o informację i coraz większe zainteresowanie korzystaniem z tego narzędzia przez dziennikarzy, którzy do tej pory często zdobywali informację inaczej.
Patrząc wstecz, widzimy, jak wiele się zmieniło w polskiej demokracji. I chociaż można powiedzieć wiele krytycznych słów zarówno o samej ustawie, jak i faktycznej aktywności obywateli czy orzecznictwie sądowym i wciąż niedostatecznej świadomości obywatelskiej, to nie sposób nie zobaczyć i nie docenić cywilizacyjnej zmiany, jaką ustawa przyniosła. I z tego się dziś, na jej 15 lat, cieszymy.
Wszystkiego najlepszego, Ustawo!
Źródło: Sieć Obywatelska Watchdog Polska