Głos "za" i głos "przeciw" przekazywaniu 1% podatku na pomoc dla konkretnych osób – Stanisław Kowalski z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą” oraz Ewa Kulik-Bielińska z Fundacji im. S. Batorego w rozmowie z Ewą Siedlecką w Gazecie Wyborczej.
Za możliwością wskazywania konkretnego odbiorcy wpłat 1% opowiada się Stanisław Kowalski, prezes Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. Fundacja ta w 2009 roku zebrała zebrała 61 mln 859 tys. 671 złotych, z czego 2 mln 300 tys. to wpłaty na fundację, reszta - na poszczególne subkonta.
Stanisław Kowalski nie zgadza się z zarzutami, że wspieranie konkretnych osób poprzez 1% jest zaprzeczeniem idei tego rozwiązania.
„Jeśli fundacja realizuje swoje cele - które są celami pożytku publicznego - przez subkonta, to wszystko jest w porządku. My po prostu spełniamy wolę podatnika, który wskazuje cel, którym jest konkretne dziecko. Prawnie wszystko jest w porządku, bo pieniądze formalnie są własnością fundacji. Inna sprawa, czy wszystkie fundacje rzeczywiście przekazują pieniądze osobom, na które podatnicy je wpłacili. Z tego, co wiem, bywa różnie.
Zbieranie na subkonta jest o wiele skuteczniejsze, niż na fundację. I jest dla fundacji zbawienne, bo uwalnia ją od konieczności rozdzielania pozyskanych środków. Proszę sobie wyobrazić, co to by było, gdybyśmy dostali kilkanaście milionów złotych do rozdysponowania pomiędzy podopiecznych. Jak to sprawiedliwie zrobić? Ile byłoby konfliktów, oskarżeń? A tak sprawa jest czysta: decydują podatnicy. To nas uwalnia od wielkich obciążeń: psychicznych, moralnych, a nawet zatrudnieniowych.”
Ewa Kulik-Bielińska z Fundacji Batorego (w 2009 r. Fundacja otrzymała z 1% niecałe 470 tys. zł, które przeznacza na stypendia dla uzdolnionych uczniów z niezamożnych rodzin mieszkających w małych miejscowościach) uważa, że umożliwienie podatnikom wskazywania osób, na które ma być przekazany ich procent, nie tylko kłóci się z ideą pożytku publicznego, ale może rodzić patologie: „Z jednej strony ciężar zbiórki przerzucamy na barki osoby potrzebującej pomocy lub jej rodziny. Z drugiej pozwalamy, aby część podatku, która miała iść na dobro wspólne, pozostawała w dyspozycji osób prywatnych i finansowała prywatne cele. Z trzeciej odbieramy organizacjom pozarządowym możliwość realizowania ich statutowej powinności - decydowania o przeznaczeniu zebranych środków. Bo o tym, kto i w jakiej wysokości otrzyma wsparcie, decyduje zaradność właściciela subkonta, jego rodziny i znajomych. To pogłębia nierówność szans w dostępie do pomocy osób mniej zaradnych, z biednych środowisk”.
Zdaniem Ewy Kulik-Bielińskiej „przekazywanie 1 proc. na subkonto konkretnej osoby można porównać do sytuacji, w której podatnicy decydują, kto zostanie pierwszy zoperowany w publicznym szpitalu”.